Główny Uncategorized
Kategoria:

Uncategorized

Reklama

Od 1 stycznia 2025 r. obowiązują przepisy o dodatku dopełniającym do renty socjalnej. Świadczenie jest przeznaczone dla osób, które ze względu na swój stan zdrowia nie są w stanie samodzielnie funkcjonować i wymagają stałej lub długotrwałej opieki.

ZUS z urzędu przyznał go osobom, które 1 stycznia 2025 r. były uprawnione do renty socjalnej i pobierały to świadczenie oraz miały orzeczenie o całkowitej niezdolności do pracy i niezdolności do samodzielnej egzystencji.

Osoby te nie muszą składać żadnego wniosku. ZUS przekazuje informację o przyznaniu dodatku osobie uprawnionej. Informację tę udostępnia również na profilu osoby uprawnionej utworzonym na Platformie Usług Elektronicznych (PUE)/eZUS.

„Dodatek dopełniający do renty socjalnej przyznaliśmy blisko 134 tys. osób całkowicie niezdolnych do pracy i do samodzielnej egzystencji. Wypłaciliśmy im łącznie ponad 1,7 mld zł” – przekazał PAP Grzegorz Dyjak z biura prasowego ZUS.

Osoby, którym ZUS przyznał dodatek dopełniający z urzędu, otrzymały wyrównanie od 1 stycznia 2025 r. Za styczeń i luty było to 2520 zł brutto miesięcznie. Od marca, po waloryzacji, kwota ta wzrosła do 2610,72 zł brutto. Od dodatku dopełniającego – tak jak od renty socjalnej – odliczana jest składka na ubezpieczenie zdrowotne i zaliczka na podatek dochodowy.

Z dodatku dopełniającego ZUS może dokonywać potrąceń i egzekucji na takich samych zasadach jak z renty socjalnej.

Gdy osoba pobierająca rentę socjalną w dniu 1 stycznia 2025 r. nie ma orzeczonej niezdolności do samodzielnej egzystencji, dodatek dopełniający ZUS przyzna na wniosek, o ile osoba ta uzyska to orzeczenie.

ZUS wyjaśnił, że w takiej sytuacji najlepiej wypełnić formularz EDD-SOC dostępny na www.zus.pl i we wszystkich placówkach Zakładu. Do wniosku trzeba dołączyć zaświadczenie o stanie zdrowia wystawione na formularzu OL-9. Zaświadczenie wystawia lekarz prowadzący leczenie. Od wydania zaświadczenia do złożenia wniosku nie może minąć więcej niż miesiąc.

Osoby, którym ZUS przyznał dodatek dopełniający na wniosek, otrzymają jego wypłatę od miesiąca, w którym złożyły wniosek. (PAP)

Reklama

Od 1 stycznia 2025 r. obowiązują przepisy o dodatku dopełniającym do renty socjalnej. Świadczenie jest przeznaczone dla osób, które ze względu na swój stan zdrowia nie są w stanie samodzielnie funkcjonować i wymagają stałej lub długotrwałej opieki.

ZUS z urzędu przyznał go osobom, które 1 stycznia 2025 r. były uprawnione do renty socjalnej i pobierały to świadczenie oraz miały orzeczenie o całkowitej niezdolności do pracy i niezdolności do samodzielnej egzystencji.

Osoby te nie muszą składać żadnego wniosku. ZUS przekazuje informację o przyznaniu dodatku osobie uprawnionej. Informację tę udostępnia również na profilu osoby uprawnionej utworzonym na Platformie Usług Elektronicznych (PUE)/eZUS.

„Dodatek dopełniający do renty socjalnej przyznaliśmy blisko 134 tys. osób całkowicie niezdolnych do pracy i do samodzielnej egzystencji. Wypłaciliśmy im łącznie ponad 1,7 mld zł” – przekazał PAP Grzegorz Dyjak z biura prasowego ZUS.

Osoby, którym ZUS przyznał dodatek dopełniający z urzędu, otrzymały wyrównanie od 1 stycznia 2025 r. Za styczeń i luty było to 2520 zł brutto miesięcznie. Od marca, po waloryzacji, kwota ta wzrosła do 2610,72 zł brutto. Od dodatku dopełniającego – tak jak od renty socjalnej – odliczana jest składka na ubezpieczenie zdrowotne i zaliczka na podatek dochodowy.

Z dodatku dopełniającego ZUS może dokonywać potrąceń i egzekucji na takich samych zasadach jak z renty socjalnej.

Gdy osoba pobierająca rentę socjalną w dniu 1 stycznia 2025 r. nie ma orzeczonej niezdolności do samodzielnej egzystencji, dodatek dopełniający ZUS przyzna na wniosek, o ile osoba ta uzyska to orzeczenie.

ZUS wyjaśnił, że w takiej sytuacji najlepiej wypełnić formularz EDD-SOC dostępny na www.zus.pl i we wszystkich placówkach Zakładu. Do wniosku trzeba dołączyć zaświadczenie o stanie zdrowia wystawione na formularzu OL-9. Zaświadczenie wystawia lekarz prowadzący leczenie. Od wydania zaświadczenia do złożenia wniosku nie może minąć więcej niż miesiąc.

Osoby, którym ZUS przyznał dodatek dopełniający na wniosek, otrzymają jego wypłatę od miesiąca, w którym złożyły wniosek. (PAP)

Reklama

Emerytury groszowe, a więc świadczenia emerytalne poniżej minimalnego pobiera ok. 437,9 tys. osób. Przeciętna wysokość takiej emerytury jest na poziomie około 1200 zł – wynika z informacji ZUS przedstawionej w środę w Sejmie podczas posiedzenia komisji ds. polityki senioralnej.

Komisja ds. polityki senioralnej wysłuchała informacji Ministra Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, Prezesa Zakładu Ubezpieczeń Społecznych i Prezesa Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego ws. skali i prognoz zjawiska tzw. emerytur groszowych w Polsce.

Podczas dyskusji zastępca dyrektora Departamentu Ubezpieczeń Społecznych w MRPiPS Sebastian Kamiński podkreślił, że przyczyny powstawania zjawiska emerytur groszowych mają niejednorodny charakter. „W niektórych przypadkach są rezultatem wyborów podejmowanych przez świadczeniobiorców w czasie ich aktywności zawodowej, w innych są konsekwencją uwarunkowań rynku pracy czasu transformacji systemowej” – zaznaczył. Dodał, że wpływ na to ma również przyjęte założenie, według którego każdy ubezpieczony w nowym systemie emerytalnym, niezależnie od wysokości emerytury otrzymuje świadczenie.

Zaznaczył również, że problem ten jest złożony, ponieważ osobom otrzymującym groszowe emerytury przysługuje również trzynasta i czternasta emerytura, dlatego odebranie tym osobom świadczenia „mogłoby być nieakceptowalne”. „Myślę, że tutaj trzeba rozważać różne warianty, natomiast trzeba też dążyć do tego, żeby te świadczenia były wyższe” – dodał.

Przedstawicielka ZUS poinformowała, że liczba emerytur groszowych wzrosła od 2011 roku z poziomu 23,9 tys. do 433,1 tys. w 2024 r. W 2011 roku stanowiły one 4,2 proc. ogółu emerytur nowosystemowych, natomiast obecnie jest to 9,9 proc.

Według przedstawionej przez ZUS informacji w marcu liczba emerytur w wysokości niższej niż minimalna kształtowała się na poziomie 437,9 tysiąca. Około 77 proc. z nich pobierały kobiety, a mężczyźni około 23 proc. Przeciętna wysokość takiej emerytury jest na poziomie około 1200 zł. „Tych emerytur stricte groszowych, czyli do 10 złotych jest około pół tysiąca” – zaznaczyła przedstawicielka ZUS. Dodała, że w marcu wypłacono również dwie dwugroszowe emerytury. Jedna z nich pobierana jest przez kobietę, która przepracowała jeden dzień, a druga przez mężczyznę, który przepracował miesiąc.

Dyrektor Departamentu Świadczeń Emerytalno-Rentowych w ZUS Bartosza Gaca dodał, że średni koszt obsługi sprawy o świadczenie emerytalno-rentowe według danych za 2024 rok, wyniósł około 188 złotych. Średni koszt wypłaty jednego świadczenia emerytalno-rentowego w 2024 roku, wyniósł 2,71 zł z uwzględnieniem kosztów przekazywania świadczeń. W przypadku kosztu wypłaty świadczenia za pośrednictwem przekazu pocztowego wyniósł on 10,27 zł.

Wicedyrektor Biura Świadczeń Centrali Kas Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego Katarzyna Kluczyńska poinformowała, że przeciętny rolnik uzyskując prawo do emerytury wykazuje staż emerytalny o długości 29 lat. „Za taki okres wysokość emerytury wynosi 2029,22 zł. 91 proc. naszych emerytów otrzymuje świadczenia w kwocie wyższej od najniższej, 5 proc. w kwocie równej najniższej, a tylko 4 proc. w kwocie niższej od najniższej” – dodała.

Przewodnicząca zarządu głównego Polskiego Związku Emerytów Rencistów i Inwalidów dr Elżbieta Ostrowska podkreśliła, że emerytury groszowe są istotnym problemem społecznym. Według niej przeszkodą jest system, który pozwala, aby osób pobierających emerytury niższe niż minimalne przybywało. Dodała jednak, że dotknięte problemem są przede wszystkim osoby, które podejmowały prace w okresie transformacji systemowej. Jak powiedziała, w okresie przemian uzyskanie umowy o pracę często ograniczyło z cudem. „Ludzie imali się jakiegokolwiek zajęcia, również na czarno, po to, żeby po prostu zarobić na życie, na utrzymanie rodziny. Miejmy tą świadomość, zanim powiemy, że sami na to zasłużyli, sami na to zapracowali” – dodała. (PAP)

Reklama

Tysiące emerytek korzysta na luce w systemie, jaką zostawili rządzący. Z wyliczeń eksperta dr. Tomasza Lasockiego, wynika, że dzięki temu nowa emerytura, obliczona po osiągnięciu 65. roku życia, może być wyższa nawet o połowę – informuje w poniedziałek “Fakt”.

“Fakt” wyjaśnia, że dotyczy to kobiet z roczników 1949–1968, które dodatkowo przystąpiły do Otwartych Funduszy Emerytalnych.

“Korzyści z tytułu ponownego wyliczenia emerytury są nieporównywalnie większe niż +13+, a także +14+ emerytura” – powiedział “Faktowi” dr Tomasz Lasocki, ekspert ds. ubezpieczenia społecznego z Politechniki Warszawskiej, który razem z prof.

Moniką Domańską z Polskiej Akademii Nauk lukę wykrył.

Chodzi w niej o to, że kilka roczników kobiet ma dwa razy wyliczane świadczenie. Dzięki temu mogą bardzo dużo zyskać. ZUS bowiem wylicza im emeryturę po raz pierwszy po przejściu na świadczenie po osiągnięciu wieku emerytalnego, a potem, kiedy skończą 65 lat, robi to po raz drugi, tak jakby nigdy taka osoba nie była na świadczeniu. Według gazety średnio zysk z ponownego obliczenia emerytury w wieku 65 lat wynosi 54,4 proc.

“Jak wskazują naukowcy, tak skonstruowany zapis w systemie powoduje, że dłuższa praca po osiągnięciu wieku emerytalnego jest mniej opłacalna. ZUS potwierdza, że wylicza emerytury kobiet według obowiązujących zasad. Co jednak ciekawe, o istnieniu luki kierownictwo resortu rodziny miało się dowiedzieć dopiero niedawno” – podsumował “Fakt”. (PAP)

Reklama

Emerytury groszowe, a więc świadczenia emerytalne poniżej minimalnego pobiera ok. 437,9 tys. osób. Przeciętna wysokość takiej emerytury jest na poziomie około 1200 zł – wynika z informacji ZUS przedstawionej w środę w Sejmie podczas posiedzenia komisji ds. polityki senioralnej.

Komisja ds. polityki senioralnej wysłuchała informacji Ministra Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, Prezesa Zakładu Ubezpieczeń Społecznych i Prezesa Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego ws. skali i prognoz zjawiska tzw. emerytur groszowych w Polsce.

Podczas dyskusji zastępca dyrektora Departamentu Ubezpieczeń Społecznych w MRPiPS Sebastian Kamiński podkreślił, że przyczyny powstawania zjawiska emerytur groszowych mają niejednorodny charakter. „W niektórych przypadkach są rezultatem wyborów podejmowanych przez świadczeniobiorców w czasie ich aktywności zawodowej, w innych są konsekwencją uwarunkowań rynku pracy czasu transformacji systemowej” – zaznaczył. Dodał, że wpływ na to ma również przyjęte założenie, według którego każdy ubezpieczony w nowym systemie emerytalnym, niezależnie od wysokości emerytury otrzymuje świadczenie.

Zaznaczył również, że problem ten jest złożony, ponieważ osobom otrzymującym groszowe emerytury przysługuje również trzynasta i czternasta emerytura, dlatego odebranie tym osobom świadczenia „mogłoby być nieakceptowalne”. „Myślę, że tutaj trzeba rozważać różne warianty, natomiast trzeba też dążyć do tego, żeby te świadczenia były wyższe” – dodał.

Przedstawicielka ZUS poinformowała, że liczba emerytur groszowych wzrosła od 2011 roku z poziomu 23,9 tys. do 433,1 tys. w 2024 r. W 2011 roku stanowiły one 4,2 proc. ogółu emerytur nowosystemowych, natomiast obecnie jest to 9,9 proc.

Według przedstawionej przez ZUS informacji w marcu liczba emerytur w wysokości niższej niż minimalna kształtowała się na poziomie 437,9 tysiąca. Około 77 proc. z nich pobierały kobiety, a mężczyźni około 23 proc. Przeciętna wysokość takiej emerytury jest na poziomie około 1200 zł. „Tych emerytur stricte groszowych, czyli do 10 złotych jest około pół tysiąca” – zaznaczyła przedstawicielka ZUS. Dodała, że w marcu wypłacono również dwie dwugroszowe emerytury. Jedna z nich pobierana jest przez kobietę, która przepracowała jeden dzień, a druga przez mężczyznę, który przepracował miesiąc.

Dyrektor Departamentu Świadczeń Emerytalno-Rentowych w ZUS Bartosza Gaca dodał, że średni koszt obsługi sprawy o świadczenie emerytalno-rentowe według danych za 2024 rok, wyniósł około 188 złotych. Średni koszt wypłaty jednego świadczenia emerytalno-rentowego w 2024 roku, wyniósł 2,71 zł z uwzględnieniem kosztów przekazywania świadczeń. W przypadku kosztu wypłaty świadczenia za pośrednictwem przekazu pocztowego wyniósł on 10,27 zł.

Wicedyrektor Biura Świadczeń Centrali Kas Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego Katarzyna Kluczyńska poinformowała, że przeciętny rolnik uzyskując prawo do emerytury wykazuje staż emerytalny o długości 29 lat. „Za taki okres wysokość emerytury wynosi 2029,22 zł. 91 proc. naszych emerytów otrzymuje świadczenia w kwocie wyższej od najniższej, 5 proc. w kwocie równej najniższej, a tylko 4 proc. w kwocie niższej od najniższej” – dodała.

Przewodnicząca zarządu głównego Polskiego Związku Emerytów Rencistów i Inwalidów dr Elżbieta Ostrowska podkreśliła, że emerytury groszowe są istotnym problemem społecznym. Według niej przeszkodą jest system, który pozwala, aby osób pobierających emerytury niższe niż minimalne przybywało. Dodała jednak, że dotknięte problemem są przede wszystkim osoby, które podejmowały prace w okresie transformacji systemowej. Jak powiedziała, w okresie przemian uzyskanie umowy o pracę często ograniczyło z cudem. „Ludzie imali się jakiegokolwiek zajęcia, również na czarno, po to, żeby po prostu zarobić na życie, na utrzymanie rodziny. Miejmy tą świadomość, zanim powiemy, że sami na to zasłużyli, sami na to zapracowali” – dodała. (PAP)

Reklama

Tysiące emerytek korzysta na luce w systemie, jaką zostawili rządzący. Z wyliczeń eksperta dr. Tomasza Lasockiego, wynika, że dzięki temu nowa emerytura, obliczona po osiągnięciu 65. roku życia, może być wyższa nawet o połowę – informuje w poniedziałek “Fakt”.

“Fakt” wyjaśnia, że dotyczy to kobiet z roczników 1949–1968, które dodatkowo przystąpiły do Otwartych Funduszy Emerytalnych.

“Korzyści z tytułu ponownego wyliczenia emerytury są nieporównywalnie większe niż +13+, a także +14+ emerytura” – powiedział “Faktowi” dr Tomasz Lasocki, ekspert ds. ubezpieczenia społecznego z Politechniki Warszawskiej, który razem z prof.

Moniką Domańską z Polskiej Akademii Nauk lukę wykrył.

Chodzi w niej o to, że kilka roczników kobiet ma dwa razy wyliczane świadczenie. Dzięki temu mogą bardzo dużo zyskać. ZUS bowiem wylicza im emeryturę po raz pierwszy po przejściu na świadczenie po osiągnięciu wieku emerytalnego, a potem, kiedy skończą 65 lat, robi to po raz drugi, tak jakby nigdy taka osoba nie była na świadczeniu. Według gazety średnio zysk z ponownego obliczenia emerytury w wieku 65 lat wynosi 54,4 proc.

“Jak wskazują naukowcy, tak skonstruowany zapis w systemie powoduje, że dłuższa praca po osiągnięciu wieku emerytalnego jest mniej opłacalna. ZUS potwierdza, że wylicza emerytury kobiet według obowiązujących zasad. Co jednak ciekawe, o istnieniu luki kierownictwo resortu rodziny miało się dowiedzieć dopiero niedawno” – podsumował “Fakt”. (PAP)

Reklama

Jeśli jesteś przedsiębiorcą i nigdy nie pracowałeś na etacie, to lepiej nie licz na emeryturę z ZUS. Spora część samozatrudnionych przez całą swoją karierę nie będzie nawet w stanie wypracować minimalnego świadczenia. Żeby nie klepać biedy, muszą zawczasu oszczędzać poza systemem. Takie wnioski płyną z opublikowanego dopiero co raportu Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.

Raport ZUS na temat emerytur osób samozatrudnionych ujrzał światło dzienne pod koniec minionego tygodnia

Wynika z niego, że emerytury osób samozatrudnionych z państwowego systemu mogą być nawet niższe od minimalnych

Wszystko za sprawą preferencyjnego oskładkowania osób prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą

ZUS w swoim badaniu podkreślił, że przedsiębiorcy zarabiają lepiej niż etatowcy, a płacą przy tym znacznie niższe składki

Dyskusja na temat raportu ZUS rozpoczęła się pod koniec ubiegłego tygodnia za sprawą publikacji Wirtualnej Polski. Serwis poinformował, że opracowanie zostało przygotowane w połowie 2024 r., ale cały czas nie zostało przez zakład opublikowane.

To zmieniło się w piątek wieczorem. Wówczas ZUS zdecydował się ujawnić raport autorstwa naukowców Janiny Petelczyc ze Szkoły Głównej Handlowej oraz Tomasza Lasockiego z Politechniki Warszawskiej.

Opracowanie zatytułowane “Dobrowolne ubóstwo. O konsekwencjach dobrowolnego ZUS dla samozatrudnionych” skupia się na skutkach preferencyjnego oskładkowania osób prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą.

Szczególnie mowa tu o tych, którzy nie zatrudniają żadnych pracowników, ale są przedsiębiorcami, bo to zdecydowanie bardziej atrakcyjna finansowo opcja niż np. praca na etacie.

Naukowcy oparli się tu na danych ZUS i GUS, ale także na badaniach wśród 2400 przedsiębiorców (tyle samo kobiet i mężczyzn), którzy prowadzili działalność gospodarczą między 2005 a 2022 r.

Własna firma się opłaca

Z danych ZUS wynika, że w Polsce w 2023 r. funkcjonowało ponad 2,2 mln osób samozatrudnionych. Zdecydowana większość, bo ponad 70 proc. z nich nie zgłaszała nikogo do ubezpieczenia zdrowotnego, co oznacza, że nie zatrudnia ani jednego pracownika. To daje Polsce miejsce w ścisłej czołówce krajów europejskich.

Przyczyna takiego stanu rzeczy jest dość banalna. W Polsce samozatrudnienie jest po prostu finansowo bardziej opłacalne np. od etatu. Jest tańsze dla potencjalnego pracodawcy, więc można co miesiąc zarobić więcej.

Nawet mimo braku licznych świadczeń pracowniczych, takich jak np. liczne urlopy, umowa B2B okazuje się dla wielu Polaków znacznie bardziej atrakcyjna.

To, co dziś oznacza wyższe zarobki, może jednak w przyszłości odbić się czkawką. Szczególnie wśród tych, którzy dziś nie zawracają sobie głowy myśleniem o emeryturze i żyją z dnia na dzień. Raport ZUS pokazuje bowiem, co czeka samozatrudnionych za 20 czy 30 lat.

Zarobki wyższe, składki niższe

Przypomnijmy, że każdy przedsiębiorca podlega obowiązkowemu ubezpieczeniu społecznemu. Musi więc co miesiąc opłacać składki na ZUS. Wyjątkiem są pierwsze lata działalności gospodarczej.

Wtedy można skorzystać z preferencji, takich jak np. ulga na start (brak składek przez pierwsze sześć miesięcy) czy mały ZUS (znacznie niższe składki przez kolejne dwa lata).

Późniejsza działalność to już jednak konieczność zapłaty co miesiąc 1,8 tys. zł do ZUS. Do tego dochodzi jeszcze składka zdrowotna, o czym pisaliśmy w Business Insider Polska wielokrotnie.

Tu jednak wychodzi cała atrakcyjność ozusowania przedsiębiorców. Składki ZUS nijak mają się bowiem do zarobków przedsiębiorcy. Są one bowiem obliczane na podstawie 60 proc. przeciętnego prognozowanego wynagrodzenia miesięcznego w całej gospodarce. A nie na przykładzie konkretnego przedsiębiorcy.

1,8 tys. zł ZUS zapłaci więc zarówno krawcowa, która miesięcznie zarabia 4 tys. zł, jak i informatyk, którego dochód przekracza 25 tys. zł.

“Przeciętny samozatrudniony płacił składkę emerytalną od kwoty stanowiącej nieco ponad 1/3 podstawy wymiaru pracownika” — czytamy w raporcie ZUS. A skoro tak, to, w pewnym uproszczeniu, również jego emerytura będzie odpowiednio niższa niż “etatowca”.

W Business Insider Polska pisaliśmy już, że perspektywa emerytalna 40-latków pracujących na klasycznej umowie nie rysuje się w najjaśniejszych barwach. W przypadku samozatrudnionych państwowa emerytura będzie więc jeszcze niższa.

Mało kto płaci więcej

Wspomniane 1,8 tys. zł ZUS co miesiąc to minimalna stawka. Można oczywiście płacić więcej, ale tego nie robi praktycznie nikt.

Widać to zresztą z danych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, które są przedstawione na poniższym wykresie. Poza chwilowymi odchyleniami jest to mniej więcej 1 proc. samozatrudnionych.

Poniższy wykres pokazuje, że jeśli już ktoś płacił wyższe składki, niż musiał, to były to kobiety. Szczególnie przed 2015 r. Wówczas bowiem kwitł proceder zawyżania składek, by po chwili przejść np. na ciążowe L4 w bardzo satysfakcjonującej wysokości. Później, gdy przepisy się zmieniły i taka furtka w przepisach została zamknięta, sytuacja wróciła do niechlubnej normy.

Skoro więc samozatrudnieni korzystają z preferencji dziś, dzięki czemu co miesiąc zarabiają więcej, to w przyszłości musi to mieć skutki dla ich emerytur z państwowego systemu.

Za mało na minimalną

Samozatrudnieni odkładają na emeryturę z ZUS marne grosze. Szczególnie ci, którzy wystawiają faktury na 20 i więcej tysięcy miesięcznie. W ich przypadku efektywne oskładkowanie wynosi raptem kilka procent.

Jest też jednocześnie niższe niż osoby zarabiającej na etacie 5 tys. zł brutto.

Skutki takiej konstrukcji systemu nietrudno przewidzieć. Wspomniany raport ZUS alarmuje, że w zdecydowanej większości przedsiębiorców ich emerytury z państwowego systemu będą niższe niż minimalna. To oznacza, że państwo będzie musiało dopłacać do ich świadczeń.

“Osoby, które prowadziły działalność przez 30/35 lat, lecz zaczęły aktywność zawodową po 1998 r., niezależnie od korzystania z ulg i zwolnień — nie będą miały w wieku emerytalnym środków wystarczających do obliczenia emerytury minimalnej” — czytamy w raporcie.

Ratunkiem dla przedsiębiorców może być posiadanie kapitału początkowego w ZUS, który jednak dotyczy tylko osób aktywnych zawodowo przed 1999 r. Jeśli więc ktoś urodził się np. w latach 80., to całe życie pracuje tylko w nowym systemie i polega na tym, co odprowadził do ZUS przez ostatnie 25 lat.

Dziś przedsiębiorcy płacący minimalne składki mogą liczyć na 1,3-1,6 tys. zł emerytury miesięcznie dla mężczyzn i 700-900 zł dla kobiet. Za 15-20 lat będą to kwoty nominalnie wyższe, ale nadal stanowiące ledwie 70-80 proc. minimalnej emerytury. Tak przynajmniej wynika z symulacji przeprowadzonych przez autorów raportu.

Bardziej świadomi finansowo samozatrudnieni już teraz wiedzą, że na emeryturę z ZUS nie mają co liczyć. W ich przypadku konieczne jest więc oszczędzanie dobrowolne, czy to np. w tzw. trzecim filarze, czy poza systemem emerytalnym. Skoro bowiem zarabiają lepiej, to już dziś powinni odkładać zaskórniaki na starość. Bo jak alarmuje ZUS, za 20 czy 30 lat wypłata z państwowego systemu może nie wystarczyć na przeżycie.

Reklama

Jeśli jesteś przedsiębiorcą i nigdy nie pracowałeś na etacie, to lepiej nie licz na emeryturę z ZUS. Spora część samozatrudnionych przez całą swoją karierę nie będzie nawet w stanie wypracować minimalnego świadczenia. Żeby nie klepać biedy, muszą zawczasu oszczędzać poza systemem. Takie wnioski płyną z opublikowanego dopiero co raportu Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.

Raport ZUS na temat emerytur osób samozatrudnionych ujrzał światło dzienne pod koniec minionego tygodnia

Wynika z niego, że emerytury osób samozatrudnionych z państwowego systemu mogą być nawet niższe od minimalnych

Wszystko za sprawą preferencyjnego oskładkowania osób prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą

ZUS w swoim badaniu podkreślił, że przedsiębiorcy zarabiają lepiej niż etatowcy, a płacą przy tym znacznie niższe składki

Dyskusja na temat raportu ZUS rozpoczęła się pod koniec ubiegłego tygodnia za sprawą publikacji Wirtualnej Polski. Serwis poinformował, że opracowanie zostało przygotowane w połowie 2024 r., ale cały czas nie zostało przez zakład opublikowane.

To zmieniło się w piątek wieczorem. Wówczas ZUS zdecydował się ujawnić raport autorstwa naukowców Janiny Petelczyc ze Szkoły Głównej Handlowej oraz Tomasza Lasockiego z Politechniki Warszawskiej.

Opracowanie zatytułowane “Dobrowolne ubóstwo. O konsekwencjach dobrowolnego ZUS dla samozatrudnionych” skupia się na skutkach preferencyjnego oskładkowania osób prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą.

Szczególnie mowa tu o tych, którzy nie zatrudniają żadnych pracowników, ale są przedsiębiorcami, bo to zdecydowanie bardziej atrakcyjna finansowo opcja niż np. praca na etacie.

Naukowcy oparli się tu na danych ZUS i GUS, ale także na badaniach wśród 2400 przedsiębiorców (tyle samo kobiet i mężczyzn), którzy prowadzili działalność gospodarczą między 2005 a 2022 r.

Własna firma się opłaca

Z danych ZUS wynika, że w Polsce w 2023 r. funkcjonowało ponad 2,2 mln osób samozatrudnionych. Zdecydowana większość, bo ponad 70 proc. z nich nie zgłaszała nikogo do ubezpieczenia zdrowotnego, co oznacza, że nie zatrudnia ani jednego pracownika. To daje Polsce miejsce w ścisłej czołówce krajów europejskich.

Przyczyna takiego stanu rzeczy jest dość banalna. W Polsce samozatrudnienie jest po prostu finansowo bardziej opłacalne np. od etatu. Jest tańsze dla potencjalnego pracodawcy, więc można co miesiąc zarobić więcej.

Nawet mimo braku licznych świadczeń pracowniczych, takich jak np. liczne urlopy, umowa B2B okazuje się dla wielu Polaków znacznie bardziej atrakcyjna.

To, co dziś oznacza wyższe zarobki, może jednak w przyszłości odbić się czkawką. Szczególnie wśród tych, którzy dziś nie zawracają sobie głowy myśleniem o emeryturze i żyją z dnia na dzień. Raport ZUS pokazuje bowiem, co czeka samozatrudnionych za 20 czy 30 lat.

Zarobki wyższe, składki niższe

Przypomnijmy, że każdy przedsiębiorca podlega obowiązkowemu ubezpieczeniu społecznemu. Musi więc co miesiąc opłacać składki na ZUS. Wyjątkiem są pierwsze lata działalności gospodarczej.

Wtedy można skorzystać z preferencji, takich jak np. ulga na start (brak składek przez pierwsze sześć miesięcy) czy mały ZUS (znacznie niższe składki przez kolejne dwa lata).

Późniejsza działalność to już jednak konieczność zapłaty co miesiąc 1,8 tys. zł do ZUS. Do tego dochodzi jeszcze składka zdrowotna, o czym pisaliśmy w Business Insider Polska wielokrotnie.

Tu jednak wychodzi cała atrakcyjność ozusowania przedsiębiorców. Składki ZUS nijak mają się bowiem do zarobków przedsiębiorcy. Są one bowiem obliczane na podstawie 60 proc. przeciętnego prognozowanego wynagrodzenia miesięcznego w całej gospodarce. A nie na przykładzie konkretnego przedsiębiorcy.

1,8 tys. zł ZUS zapłaci więc zarówno krawcowa, która miesięcznie zarabia 4 tys. zł, jak i informatyk, którego dochód przekracza 25 tys. zł.

“Przeciętny samozatrudniony płacił składkę emerytalną od kwoty stanowiącej nieco ponad 1/3 podstawy wymiaru pracownika” — czytamy w raporcie ZUS. A skoro tak, to, w pewnym uproszczeniu, również jego emerytura będzie odpowiednio niższa niż “etatowca”.

W Business Insider Polska pisaliśmy już, że perspektywa emerytalna 40-latków pracujących na klasycznej umowie nie rysuje się w najjaśniejszych barwach. W przypadku samozatrudnionych państwowa emerytura będzie więc jeszcze niższa.

Mało kto płaci więcej

Wspomniane 1,8 tys. zł ZUS co miesiąc to minimalna stawka. Można oczywiście płacić więcej, ale tego nie robi praktycznie nikt.

Widać to zresztą z danych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, które są przedstawione na poniższym wykresie. Poza chwilowymi odchyleniami jest to mniej więcej 1 proc. samozatrudnionych.

Poniższy wykres pokazuje, że jeśli już ktoś płacił wyższe składki, niż musiał, to były to kobiety. Szczególnie przed 2015 r. Wówczas bowiem kwitł proceder zawyżania składek, by po chwili przejść np. na ciążowe L4 w bardzo satysfakcjonującej wysokości. Później, gdy przepisy się zmieniły i taka furtka w przepisach została zamknięta, sytuacja wróciła do niechlubnej normy.

Skoro więc samozatrudnieni korzystają z preferencji dziś, dzięki czemu co miesiąc zarabiają więcej, to w przyszłości musi to mieć skutki dla ich emerytur z państwowego systemu.

Za mało na minimalną

Samozatrudnieni odkładają na emeryturę z ZUS marne grosze. Szczególnie ci, którzy wystawiają faktury na 20 i więcej tysięcy miesięcznie. W ich przypadku efektywne oskładkowanie wynosi raptem kilka procent.

Jest też jednocześnie niższe niż osoby zarabiającej na etacie 5 tys. zł brutto.

Skutki takiej konstrukcji systemu nietrudno przewidzieć. Wspomniany raport ZUS alarmuje, że w zdecydowanej większości przedsiębiorców ich emerytury z państwowego systemu będą niższe niż minimalna. To oznacza, że państwo będzie musiało dopłacać do ich świadczeń.

“Osoby, które prowadziły działalność przez 30/35 lat, lecz zaczęły aktywność zawodową po 1998 r., niezależnie od korzystania z ulg i zwolnień — nie będą miały w wieku emerytalnym środków wystarczających do obliczenia emerytury minimalnej” — czytamy w raporcie.

Ratunkiem dla przedsiębiorców może być posiadanie kapitału początkowego w ZUS, który jednak dotyczy tylko osób aktywnych zawodowo przed 1999 r. Jeśli więc ktoś urodził się np. w latach 80., to całe życie pracuje tylko w nowym systemie i polega na tym, co odprowadził do ZUS przez ostatnie 25 lat.

Dziś przedsiębiorcy płacący minimalne składki mogą liczyć na 1,3-1,6 tys. zł emerytury miesięcznie dla mężczyzn i 700-900 zł dla kobiet. Za 15-20 lat będą to kwoty nominalnie wyższe, ale nadal stanowiące ledwie 70-80 proc. minimalnej emerytury. Tak przynajmniej wynika z symulacji przeprowadzonych przez autorów raportu.

Bardziej świadomi finansowo samozatrudnieni już teraz wiedzą, że na emeryturę z ZUS nie mają co liczyć. W ich przypadku konieczne jest więc oszczędzanie dobrowolne, czy to np. w tzw. trzecim filarze, czy poza systemem emerytalnym. Skoro bowiem zarabiają lepiej, to już dziś powinni odkładać zaskórniaki na starość. Bo jak alarmuje ZUS, za 20 czy 30 lat wypłata z państwowego systemu może nie wystarczyć na przeżycie.

Reklama

Jeśli często kupujesz kromki chleba w supermarkecie, prawdopodobnie masz stos papieru chlebowego.

Zamiast wyrzucać je w nieskończoność, można znaleźć dla nich nietypowe zastosowania.

Owijki przydają się na przykład, gdy mamy do czynienia ze słuchawkami, których kable ciągle się plączą. Aby pozbyć się tego irytującego problemu, wystarczy ostrożnie zwinąć kable i zabezpieczyć je opaskami zaciskowymi – będzie to bardzo ergonomiczne.

Dodatkowo, wtyczki przydadzą się tym, którzy nie mogą znaleźć końca taśmy.

Następnym razem, gdy oderwiesz kawałek taśmy, po prostu przymocuj jeden z tych klipsów do końca – a będziesz wdzięczny za końcówkę.

Inne nietypowe, ale bardzo przydatne zastosowanie – takie klipsy mogą być również używane do oznaczania skarpet. Jest to szczególnie ważne dla tych, którzy mają wiele par pasujących do siebie czarnych skarpet. Dzięki temu następnym razem po praniu nie musisz spędzać dużo czasu na próbach ustalenia, czy każda skarpetka należy do pary, po prostu zapnij je i bezpiecznie wrzuć do pralki. To znacznie ułatwia

Reklama

Waloryzacja emerytur i rent to coroczna procedura, na którą z niecierpliwością czekają seniorzy. Zwiększa ona świadczenia emerytalne w oparciu o wskaźniki inflacji i wzrostu wynagrodzeń. W 2025 roku, zgodnie z ustawą z dnia 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, wyższe emerytury trafią na konta beneficjentów w marcu. Jednak część seniorów otrzyma zwaloryzowane świadczenia już w lutym. Przyspieszenie wypłat wynika z kalendarza.

Wypłata emerytur po waloryzacji 2025 – terminy

Zakład Ubezpieczeń Społecznych (ZUS) wypłaca emerytury w stałych terminach: 1., 6., 10., 15., 20. i 25. dnia każdego miesiąca.

Jeśli termin wypłaty przypada na dzień wolny od pracy, świadczenie jest przekazywane wcześniej. W 2025 roku waloryzacja emerytur jest planowana na 1 marca. Ponieważ jednak 1 marca 2025 r. przypada w sobotę, emeryci, którzy zwykle otrzymują świadczenia pierwszego dnia miesiąca, otrzymają zwaloryzowane emerytury wcześniej, najpóźniej 28 lutego 2025 r.

Ile wyniosą emerytury po waloryzacji 2025? [KWOTY]

To pytanie najbardziej interesuje seniorów. Po stosunkowo pokaźnych wzrostach w 2024 roku, czekają nas raczej skromne podwyżki emerytur. W 2025 roku waloryzacja świadczeń emerytalno-rentowych zostanie oparta na wskaźnikach inflacji i realnego wzrostu wynagrodzeń. Prognozy Ministerstwa Finansów wskazują na wzrost w wysokości 5,82%. To na razie najbardziej prawdopodobny scenariusz. Jest też możliwa druga opcja – bardziej optymistyczna – minister rodziny Agnieszka Dziemianowicz-Bąk proponuje podniesienie wskaźnika do 8,55%, co mogłoby dodatkowo zwiększyć świadczenia. Ostatecznie wskaźnik waloryzacji poznamy w lutym.

Zakładając, że waloryzacja wyniesie 5,82%, emerytury wzrosną następująco:

  • Minimalna emerytura: wzrost o 103 zł brutto (ok. 82,78 zł netto).
  • Średnie świadczenie (3 500 zł brutto): wzrost o 204 zł brutto (ok. 166 zł netto).
  • Wysokie świadczenie (5 000 zł brutto): wzrost o 291 zł brutto (ok. 237 zł netto).

Trzynasta i czternasta emerytura w 2025 roku

Oprócz standardowych świadczeń, seniorzy mogą liczyć na dodatkowe wsparcie w postaci trzynastej i czternastej emerytury. Trzynastki i czternastki w 2025 roku nadal będą powiązane z minimalną emeryturą.

Trzynastka: równa minimalnej emeryturze (1 884,61 zł brutto; 1 528,26 zł netto), zostanie wypłacona automatycznie w kwietniu.

Czternastka: wypłacana w drugiej połowie roku, z limitem dochodowym 2 900 zł brutto. Pełna kwota wyniesie 1 884,61 zł brutto (1 528,26 zł netto).

Seniorzy przekraczający limit dochodowy otrzymają pomniejszoną czternastkę według zasady „złotówka za złotówkę”, z minimalną kwotą 50 zł brutto (40,50 zł netto).

Łącznie seniorzy mogą otrzymać do 3 769,22 zł brutto (ok. 3 056,52 zł netto) z obu dodatków.

Reklama

Nowsze posty